Spałam jak zabita. Naprawdę z trudem wstałam. W jadalni inni goście już ze smakiem zajadali śniadanko. Rad, dwa, trzy zjedzone. Szybkie przygotowanie i w drogę na kolejny szlak.
Wjeżdżamy wyciągiem na Szrenicę i od razu kierujemy się na Halę Szrenicką. Ludzi nieco więcej niż wczoraj. Pogoda nadal piękna, słoneczna. Po drodze mijamy grupkę skalną Końskie Łby. Faktycznie coś jest w tej nazwie. Poza tym skałki są imponujących rozmiarów. Kilka fotek i podążamy dalej szlakiem. Wchodzimy na ogromną, podmokłą łąkę porośniętą kosodrzewiną. Podobno przy odrobinie szczęścia można tu znaleźć ametysty :))
Chwila wytchnienia przy schronisku. Ślicznie tutaj, piękne widoki na Góry Izerskiej. Ale nie ma co zwlekać. Zaczynamy schodzić dogodną drogą w kierunku Wąwozu Kamieńczyka. Tutaj natężenie ruchu jest zdecydowanie większe. Młodsi, starsi, jedni w klapeczkach, a inni w butach trekingowych. Rozmaitość !
Docieramy do Wodospadu Kamieńczyka.Płacimy w kasie za wstęp. Zakładamy kaski i schodzimy schodkami do głębokiego wąwozu. Ciszę burzy potężny szum wody. Wodospad Kamieńczyka jest najwyższym w polskich Karkonoszach (840 m). Po pokonaniu wodospadu woda wpada do mrocznego, skalistego przełomu o długości ok. 100 m.
Przy wodospadzie kręci się wielu turystów. Aż trudno uwierzyć, że dopiero od końca XIX wieku można schodzić do wąwozu. Wcześniej miejsce to było dzikie, niedostępne.
Wracamy na górę. Na chwilę wstępujemy do wybudowanego tutaj prywatnego schroniska. hot dogi, zapiekanki, frytki . A gdzie szarlotka typowa dla schronisk górskich ? Ehhhh , komercja.