Rankiem wyruszamy do Gdyni. Z Łeby to 82 km, czyli około 1,5 godziny jazdy samochodem. Kolejny raz odwiedzany Trójmiasto. Ciągnie nas tu baaaaardzo!
Udajemy się od razu na Molo Południowe , czyli pirs długości 630 m. Molo ma charakter parku i ulicy. Znajduje się tu wiele atrakcji. Dar Młodzieży i ORP Błyskawica są już nam dobrze znane. Dziś skoncentrowaliśmy się na Akwarium zwanym niegdyś Oceanarium. W zeszłym roku gigantyczne kolejki do kas nas zniechęciły, a dziś … pusto, spokojnie. Zatem wchodzimy.
Akwarium Gdyńskie opowiada o świecie głębin w sposób piękny i pouczający. Zwiedzanie zajęło nam z dobrą godzinkę. Zobaczyliśmy zaskakujące ogromem barw ryby raf koralowych (m.in. błazenki znane z filmu ‘Gdzie jest Nemo?”). Emocje budzą też morskie bezkręgowce - ośmiornica olbrzymia, piękne ukwiały i rozgwiazdy. Niezwykłe poruszenie wśród zwiedzających wywołują też węgorz elektryczny , żółwiak chiński, krokodyl krótkopyski oraz mureny. Te ostatnie z paskudnymi spiczastymi zębami. Basi podobała się mapa plastyczna Morza Bałtyckiego. Widać na niej największe głębie, mierzeje, wyspy. Poza tym prawdziwą rewelacją okazała się sala mokra. Można w niej nie tylko zobaczyć, lecz również dotknąć stornie, jesiotry i babki bycze. Raj dla dzieci :)
Akwarium gdyńskie podobało się bardzo, choć przyznaję, że klimatyzacja mogłaby tam być sprawniejsza. Momentami bardzo duszno. Łapiemy więc świeże powietrze spacerując po Molo Południowym. Z jego końca rozprzestrzenia się widok na Zatokę Gdańską i zalesione wzgórza Oksywia. Można zobaczyć majaczący we mgle Półwysep Helski, a podobno wieczorem idealnie widać latarnie morskie w Jastarni i na Helu.
Wstępujemy na obiadek i udajemy się w dalszą drogę.